Korzyści płynące z bycia właścicielem kraba.

W ciągu pięciomiesięcznej znajomości ze skorupiakiem kilka razy wypowiedziałam znamienne słowa „na coś ten rak się przydał!” Naprawdę dostrzegam pozytywne aspekty tej sytuacji. W moim pierwszym poście napisałam między innymi, że trzeba docenić korzyści, jakie przyniesie i wycisnąć z tego czasu to, co się da. Ja tak robię i widzę coraz więcej plusów. Jednak ważne jest, żeby te „plusy nie przysłoniły minusów”.


Korzyść nr 1 (najważniejsza): wzmocnienie/potwierdzenie przyjaźni!

Powiadają, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Ja moich poznałam wcześniej! Mam to szczęście, że nie potrzebowałam niedostatku, aby przekonać się o naszej silniej więzi. Przyszedł czas choroby i co się okazuje? Moja słabość umocniła nasze relacje.

Znam kilka ról przyjaźni, jak bycie, kiedy jest potrzeba; pocieszanie, kiedy jest załamanie. Jednak, dzięki skorupiakowi, odkryłam jej nowe funkcje takie, jak: dokarmianie, „dopijanie”, obdarowywanie, transportowanie z punktu A do punktu B, zaopatrywanie, udostępnianie czasu i miejsca na wytchnienie, wysłuchiwanie po raz „enty” pytań w stylu „a Ty też tak miałaś?”, wystawanie pod szpitalnym oknem.

Nie będę przytaczać konkretnych historii, ponieważ musiałabym założyć nowego bloga o nazwie „Owoce (morza) przyjaźni”.

Reasumując, jestem wdzięczna krabowi za to, że wystawił moich przyjaciół na taką próbę, a Im jestem wdzięczna za to, że nie dali się tym zaskoczyć i pokazali skorupiakowi, gdzie raki zimują!

Jeszcze jedna, kontrowersyjna sprawa. Przyjaciele, którzy utożsamiają się z absurdalnym (na granicy dobrego smaku) poczuciem humoru to skarb! Otaczajcie się takimi ludźmi! To pomaga w oswojeniu dziesięcionoga, sprzyja zaakceptowaniu choroby, ujarzmia strach. Czy można czuć lęk przed potworem, którego wyobrazimy sobie w komicznej sytuacji? Czy można czuć przerażenie przed maszkarą, którą upiększymy stosownymi epitetami?

Od dobrych kilku miesięcy „ja i moi ludzie” korzystamy z darów, jakimi są: niedorzeczność, nonsens, abstrakcja, irracjonalność. W starciu ze skorupiakiem używamy między innymi takich wypowiedzi:

1. „Proszę ją przepuścić w kolejce, ona ma raka!”.

2. „Weź, znowu zapomniałaś o spotkaniu?! Tak, tak, tłumacz się rakiem!”.

3. „Co tak drogo? Nie mogę się denerwować, raka mam!”.

4. „Jeszcze nie dostałaś zamówienia? Powiedz, że masz raka, będzie szybciej!”.

5. „Zamiast na raka, to umrę na zawał!”.

6. „Myślisz, że jak jesteś chora, to oddam Ci ostatni kawałek sera?!”.

7. „Jak się zaraz nie napiję kawy, to umrę!”.

8. „Odpuść jej, cycka nie ma! Serca nie masz?!”.


Uprzedzam, zanim zaczniecie stosować moją taktykę, popracujcie nad dystansem do siebie!! Bez wcześniejszego przygotowania ta metoda może okazać się drogą ku piaszczystej i błotnistej plaży, tak chętnie zamieszkiwanej przez kraby.


Korzyść nr 2: blog!

Gdyby nie obecna sytuacja, to istniały nikłe szanse na napisanie czegoś więcej poza listą zakupów.

Dzięki przyjaciołom (znowu Oni!), dzięki ich zachęcie zaczęłam dzielić się moim „rakopoglądem” w formie pisemnej. Wyszło na to, że jak byłam zdrowa, to nie miałam nic ciekawego do powiedzenia… Nic, co nadawałoby się do prowadzenia internetowego pamiętnika. Aż tu nagle, w zdrowotnym niedomaganiu, ujawniła się moja smykałka do przelewania słów na papier elektroniczny.


Korzyść nr 3a: pies.

Jego posiadanie odwlekałam dobrych parę lat. Pojawiały się standardowe argumenty, że dzieci za małe, że praca, że nie ma warunków, czasu… Skorupiak szybko je obalił i w ciągu miesiąca do grona dwóch papug falistych dołączył jack russell terier.


Korzyść nr 3b: pies dobrem wspólnym.

Okazuje się, że nie tylko ja czerpię zyski z posiadania czworonoga. Mąż, który śmiał wyrażać opinię „nie jestem do tego przekonany” oraz „no nie wiem, czy to dobry pomysł”, został super „pańciem”, a dzieci zyskały kompana do zabawy oraz ujawniły swoje pokłady opiekuńczości i wrażliwości!


Korzyść nr 4: dużo wolnego czasu!

W końcu odpoczywam, regeneruję się! Mam czas dla siebie i dla swoich przyjemności. Nadrabiam kilkuletnie filmowe i książkowe zaległości. Nigdzie się nie spieszę, nic nie muszę, za niczym nie pędzę. To dobry czas. Zaczynam słyszeć siebie, dostrzegam moje potrzeby i uczę się, że jeżeli teraz czegoś nie zrobię, to i tak na mnie poczeka.


Korzyść nr 5: pobyty na oddziale.

Podczas nich poznaję nowych, wartościowych ludzi. Poszerzam grono znajomych i przekonuję się, że wcale nie mam tak źle. Za każdym razem słyszę różne, pesymistyczne historie, z których wyciągam optymistyczne wnioski. Z powodu tego, że lubię słuchać moja biblioteka anegdot oraz opowieści wzbogaca się o kolejne woluminy.


Korzyść nr 6:  pakiet badań. 

Z racji znajomości z rakiem należę do grona osób, które poza czasem, poza możliwościami finansowymi w końcu wykorzystały składki wpłacone do ZUS.


Korzyść nr 7: mniej złocistego napoju.

Z rubryki okazjonalnie spadłam do bardzo rzadko!


Korzyść nr 8a: zawsze i wszędzie nienaganna fryzura!

Przy zakładaniu i ściąganiu ubrań moje uczesanie pozostaje perfekcyjne. Podczas wichury, pikniku na dachu wieżowca, wejściu na wieżę obserwacyjną oraz przebywaniu w okolicy helikoptera nie mam burzy włosów wpadających do oczu i buzi.

Wychodząc spod prysznica, gramoląc się z niecki basenowej, wystawiając się na strugi deszczu na niezadaszonym przystanku autobusowym, biorąc udział w challenge "oblej się wiadrem wody" nie potrzebuję ręcznika do osuszenia kudłów tudzież ciepłego nawiewu suszarki do włosów.


Korzyść 8b:  oszczędności.

Nie kupuję żelu do włosów, wosku ani gumy. Nie inwestuję w grzebień, szczotkę oraz spinki. Odżywki i maski do włosów nie są uwzględniane w budżecie domowym. Wydatki na farby, ewentualnie szampony koloryzujące zostały przeniesione na chusty i turbany. Dzięki zerowemu zapotrzebowaniu na lokówkę/prostownicę TAURON ma nadwyżkę prądu. Fryzjerzy zyskali więcej wolnego czasu, a co za tym idzie Mennica Polska oszczędza na produkcji banknotów.


Korzyść 8c: mogę być kim chcę (zwłaszcza znaną postacią ze świata kultury i rozrywki).

W ciągu kilku miesięcy zdążyłam być Patrykiem Vegą, Demi Moore, Sinead O'Connor, Stanisławem Tymem i Kojakiem, Marcinem Gortatem, Michałem Pazdanem oraz Cate Blanchet!

Skoro moja kariera nabrała takiego rozpędu, to strach pomyśleć kim jeszcze stanę się w przyszłości?!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga