Continued...

 Kontynuując rozmowę z lekarzem, zaczęliśmy omawiać moje samopoczucie po chemii. W pierwszym tygodniu, jak pamiętacie z poprzedniego posta, będę wypruta z energii, natomiast w drugim i trzecim będę funkcjonować normalnie i mogę pójść nawet na zakupy!

No jak mnie znowu zdenerwował! Tak, bo właśnie o tym będę marzyć przez całą chemię, nie będę spać po nocach, bo będę czekać na ten dzień, kiedy pójdę do Aldi i kupię parówki!!

Już miałam rzec „to żart chyba?!” Jednak zaraz, momentalnie myślę: „Hola, hola Marta! Może to jest tak samo, jak z tym ADHD! Może doktor nie robi sam zakupów, może ktoś go w tym wyręcza?” i wstydzi się do tego przyznać? Więc skarciłam się w duchu za me niepotrzebne uniesienie, słów jego znienawidzenie i powiedziałam przeto: „Tak?? To super!” Pomyślicie zatem „tylko tyle, just like that?”, ale cóż lepiej działa na skołatane nerwy, na brak poczucia własnej i czyjejś wartości, niźli proste, pokrzepiające słowa?

 Po mych słowach uśmiech zagościł na ustach jego i radość objawiła się na licu jego, żem już skonfundowana nie była, jeno rada, że mogłam dopomóc tym dobrym słowem.

 Po raz drugi zapanowałam nad gniewem i zostałam za to sowicie wynagrodzona, ponieważ usłyszałam z ust lekarza najbardziej wywrotowe słowa, jakie może wypowiedzieć sługa Hipokratesa: „od teraz ma być Pani egoistką!”

 Jeny, jakie to miłe uczucie usłyszeć od obcego, od doktora nauk medycznych, że można mieć wyrąbane na wszystkich, mieć głęboko w poważaniu dzieci i męża i po prostu, tak po ludzku, skupić się na sobie!

Nakazał, zalecił wręcz, że kiedy chcę się położyć, to idę i się kładę! Chcę spać? Idę i śpię! Mam ochotę na sprzątanie? Nie, nie sprzątam, czekam, aż nazbiera się tyle kurzu, że na komodzie będę mogła napisać palcem „brudas”.

Ja pierdziu, jakie przewartościowanie!! Jakaż zmiana osobowości! Przecież do tej pory było: „Chcę się położyć, aj! Nie mogę! Muszę załadować zmywarę, bo gary zaschną, a rano nie będzie w czym kawy pić!”; „Idę i śpię... Nie! Nie śpię! Kurczę! Pranie się skończyło, trza powiesić, bo do rana zaśmierdnie!”; „Matko, ile tu kurzu! Właśnie zafundowałam roztoczom swoiste spa! Tak być nie może! Biorę ścierkę i wycieram!”

Takie to życie miałam, a za kilka będę mieć nowe, wolne od obowiązków i słów „muszę” i „trzeba”!!

Kiedy wszystko, co powiedział, stało się jasne i zrozumiałe, to dotarło do mnie, że ten rak się na coś przydał!

Po pierwsze: nikt nigdy nie naciągnie NFZ tak jak ja!

Po drugie: zrobiono mi tyle badań i w tak krótkim czasie (miesiąc), że będąc osobą „bezrakową”, w wieku 79 lat nadal czekałabym na echo serca i rtg klatki piersiowej!

Po trzecie: bez lęku i obaw mogę zostać egoistką, ponieważ mam silne, medyczne poparcie!


Ach! Zapomniałam jeszcze o czymś!

Oprócz tych dwóch kompromitujących momentów, tych niesmacznych niuansików dotyczących ADHD i robienia zakupów był jeszcze jedna krytyczna chwila. Otóż lekarz, zerkając na mnie z ukosa, rzekł: „mamy tutaj dietetyka, można z nim porozmawiać, ale tak patrzę na panią, to pani nie potrzebuje...”

Oż ty w mordę! „Fak i sit"! Co nie potrzebuję?! Co to ja gorsza? Co to ja sroce spod ogona wypadłam?

To, że nie ważę 127 kg, to nie znaczy, że nie mam problemów ze zdrowym odżywianiem się! Przecież wiadomo już od 31 maja, że owoce jadam okazjonalnie, a warzywa na co dzień!

Co z moją znajomością z Bronisławem (tym z Żabki)? Nawet się nie zainteresował! Chociaż... może mieć pewne podejrzenia, bo chce mi powtórzyć usg brzucha!!

https://www.youtube.com/watch?v=Ty3uIx7q9gA

Komentarze

Popularne posty z tego bloga